PATRON – WŁADYSŁAW STANISŁAW REYMONT

NASZ PATRON

24 listopada 2000 roku był doniosłym i niezwykłym dniem w historii naszej szkoły. Od tego momentu ZSP nr 3 przyjął imię Władysława Stanisława Reymonta i otrzymał sztandar jako symbol honoru i godności, jej najgłębszych więzi z narodem. Nadanie imienia tego wielkiego Polaka naszej placówce zmieniło jej oblicze, tym bardziej, że uroczystość ta zbiegła się z obchodami roku Reymontowskiego. Któż piękniej niż Władysław Reymont – laureat nagrody Nobla – w „ Chłopach” sławił unikalny folklor łowicki i życie ludu. Jesteśmy dumni, że swoją rzetelną pracą, wysokimi osiągnięciami i codzienną postawą możemy dać świadectwo szacunku do historii i kultury Ziemi Łowickiej, rozwijać poczucie tożsamości regionalnej. Będziemy tworzyć piękną tradycję naszej szkoły i umacniać jej autorytet w środowisku.

WŁADYSŁAW STANISŁAW REYMONT

Z metryki chrztu przyszłego autora Chłopów wynika, że miał on nazwisko Rejment. Zmianę "zarządził" sobie w czasie debiutu, co w zaborze rosyjskim miało go asekurować od kłopotów z powodu wydania w Galicji utworu, który nie mógł się ukazać pod cenzurą carską. Kazimierz Wyka, entuzjasta jego twórczości, sądzi, że korekta mogła mieć na celu także zatarcie skojarzeń ze słowem rejmentować, w gwarach polskich znaczącym tyle, co przeklinać.

Urodził się we wsi Kobiele Wielkie k. Radomska jako jedno z dziewięciorga dzieci organisty Józefa Rejmenta. Dzieciństwo spędził w Tuszynie k. Łodzi, dokąd ojciec przeniósł się na zamożniejszą parafię. Był krnąbrny, toteż po paru latach nauki w miejscowej szkole został oddany do terminu w Warszawie pod opiekę swej najstarszej siostry i jej męża. W 1885 r. po odpowiednich egzaminach i okazaniu "fraka b. dobrze uszytego" otrzymał krawiecki patent czeladniczy - jedyne w życiu formalne świadectwo swego wykształcenia.

Ku irytacji rodziny nie pracował ani dnia w wyuczonym fachu. „Poniosło” go do wędrownego teatru, koczującego po prowincji, a latem po „ogródkach” w Warszawie. Bez grosza wrócił po roku do Tuszyna i przyjął narajoną mu przez ojca posadę zastępcy dróżnika kolejowego koło Koluszek za 16 rb. miesięcznie. Dwa razy jeszcze uciekał w świat: w 1888 r. w charakterze medium ze spirytystą niemieckim do Paryża i Londynu, a później znów do trupy teatralnej. Po kolejnych niepowodzeniach (nie miał predyspozycji aktorskich) wracał na plant – najdłużej mieszkał w Krosnowej w pobliżu wsi Lipce – i obmyślał różne projekty, np. wstąpienia do zakonu paulinów w Częstochowie.

Gdy w r. 1892 w warszawskim „Głosie” przyjęto do druku jego Korespondencje z Rogowa, Koluszek i Skierniewic, rzucił kolejową posadę. Mając kilka rubli i pakiet opowiadań wyjechał do Warszawy. Z właściwą sobie obrotnością i łatwością dogadywania się z ludźmi obszedł redakcje czasopism i nawiązał znajomości z pisarzami, którzy zainteresowali się jego samorodnym talentem. Za radą A. Świętochowskiego wybrał się w 1894 r. – wmieszany w tłum pątników – na warszawską pielgrzymkę do Częstochowy i napisał z niej relację, uważaną dziś przez historyków literatury za klasyczny przykład reportażu.

Jednocześnie z tym utworem posyłał do czasopism nowele, a zachęcony życzliwością krytyki zdecydował się na powieści (Komediantka 1895 i Fermenty 1896). Ogarnąwszy się z biedy dzięki honorariom, folgował swojej namiętności podróżowania. Zwiedził Berlin, Londyn, Paryż i Włochy. Potem przez kilka miesięcy zbierał w Łodzi materiały do powieści na zamówienie warszawskiego "Kuriera Codziennego". Zarobek za tę powieść (była to Ziemia obiecana, 1897) umożliwił mu ponowny wyjazd do Francji, gdzie zresztą trzymał się głównie polskich znajomych (m.in. Jana Lorentowicza, nadto poznał Żeromskiego, Przybyszewskiego, Rydla i in.). Honoraria nie wystarczały na życie podróżne, stanął jednak na nogi w 1900 r. dzięki odszkodowaniu ok. 40 000 rb., wyprocesowanemu od Zarządu Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej po wypadku, w którym jako pasażer doznał poważnej kontuzji. Podczas kuracji po katastrofie opiekowała się nim Aurelia z Szacnajdrów Szabłowska, z którą ożenił się w 1902 r., opłaciwszy unieważnienie jej poprzedniego małżeństwa. Dzięki jej dyscyplinującym wpływom nieco powściągnął podróżomanię, ale nie wyrzekł się ani pobytów we Francji - tu do 1908 r. pracował nad Chłopami, zaczętymi w 1901 r. - ani Zakopanego, ani pobytu w 1919 r. na koszt rządu polskiego wśród Polonii w Stanach Zjednoczonych. Zresztą mimo ambicji życia ziemiańskiego (niefortunna próba gospodarowania w majątku, nabytym k. Sieradza w r. 1912) nie wytrzymywał "przypisania" do wsi. W 1920 r. kupił resztówkę Kołaczkowo w Poznańskiem, ale zimy spędzał w Warszawie lub we Francji.

W listopadzie 1924 r. otrzymał literacką nagrodę Nobla. Jego kontrkandydatami byli wtedy T. Mann, M. Gorki i T. Hardy. Polska opinia publiczna liczyła na wyróżnienie Żeromskiego, ale i nagrodzenie twórcy Chłopów poczytała za decyzję trafną. Laureat wskutek choroby serca nie przyjechał na uroczystość do Szwecji. Dyplom i czek na 116 718 koron szw. przesłano mu do Francji, gdzie się leczył. W r. 1925, gdy serce się nieco uspokoiło, wybrał się na zjazd chłopski do Wierzchosławic k. Tarnowa, gdzie Wincenty Witos witał go jako członka PSL „Piast” i hołdował jako pisarza. Niedługo po tej uroczystości choroba przybrała na sile. Zmarł w Warszawie. Został pochowany na Powązkach; urnę z jego sercem zamurowano w filarze kościoła Św. Krzyża.

Dorobek pisarski Reymonta obejmuje ok. 30 obszernych tomów prozy. Są wśród nich utwory reportażowe: Pielgrzymka do Jasnej Góry (1894), Z ziemi chełmskiej (1910 – o prześladowaniach unitów), Z konstytucyjnych dni (o rewolucji 1905 r.) i niektóre szkice z tomu Za frontem (1919). Są liczne nowele o tematyce z życia teatralnego, wiejskiego lub o pracy na kolei, jak np. Śmierć (1893), Suka (1894), Przy robocie i W porębie (1895), Tomek Baran (1897), Sprawiedliwie (1899) i szkic powieściowy Marzyciel (1908). I są powieści: Komediantka i Fermenty, Ziemia obiecana, Chłopi oraz sceptycznie opiniowany przez krytykę Wampir (1911 – utwór o tematyce spirytystycznej) i pisana w l. 1911-17 trylogia historyczna Rok 1794 (Ostatni Sejm Rzeczypospolitej, Nil desperandum i Insurekcja). Badacze konstatują pokrewieństwo tej twórczości z prozą naturalistów, ale dodają, że nie jest to naturalizm „pożyczany” od koryfeuszów prądu, lecz zapis życia doznawanego przez pisarza. Reymont zresztą nigdy nie formułował estetycznych założeń swej twórczości. Pod tym względem przypominał wielkich samouków w rodzaju Mikołaja Reja i Aleksandra Fredry. Nie mając przygotowania filozoficznego i nie czytając w językach obcych unikał wypowiedzi, które by go mogły narażać na zarzut niekompetencji. Zdawał sobie sprawę, że mocną jego stroną jest wiedza o rzeczywistości, a nie teoria twórczości. Jego zdolność pamiętania szczegółów poddawano nieraz żartobliwym sprawdzianom – wychodził z nich zwycięsko. We wszystkich jego utworach wybitnych materia życia góruje nad ideologicznymi aspiracjami jego doradców (bywali nimi przywódcy endecji).

Komediantka to obraz dramatu, jaki przeżywa zbuntowana dziewczyna z prowincji, która w wędrownym zespole teatralnym miast azylu od kłamstw własnego środowiska znajduje gniazdo intryg i łajdactw. W Fermentach - ciągu dalszym Komediantki - bohaterka odratowana z próby samobójstwa przyjmuje po powrocie do rodziny ciężar egzystencji: świadoma nieziszczalności ideałów i marzeń wyszła za zakochanego w niej dorobkiewicza. Ziemia obiecana - przed Chłopami najlepsza powieść Reymonta - jest pełną drastycznych szczegółów panoramą Łodzi, ukazanej jako arena walki o byt. W tej walce sukces jednych oznacza deptanie innych. Moloch miejski niszczy tych, co przyjmują wilcze reguły walki, jak i tych, co się im sprzeciwiają. Gangrena moralna ogarnia tu równie skutecznie Niemców i Żydów, jak Polaków. Ta mroczna wizja cynizmu, zezwierzęcenia, praw dżungli, w której etyka, szlachetne idee i święte uczucia obracają się przeciw tym, co je praktykują, jest w intencji autora zarazem oskarżeniem industrializacji i urbanizacji. Ziemia obiecana miała przekłady na 15 jęz. obcych i dwie adaptacje filmowe: w 1927 r. w reżyserii A. Węgierskiego i A. Hertza, w 1975 - A. Wajdy.

W bezspornym arcydziele, jakim są Chłopi, stworzył Reymont obraz życia wiejskiego bardziej kompletny i sugestywny niż inni pisarze polscy. Powieść imponuje nam autentyzmem realiów materialnych, obyczaju, zachowań i kultury duchowej ludu. Autentyzmem tym rzetelniejszym, że wypowiedzianym w wiejskim sposobie mówienia. Nie tylko w dialogach, lecz i w narracji stosował Reymont stylizację gwarową, tworząc rodzaj ponadregionalnej polszczyzny chłopskiej. Dzięki temu pełniej niż którykolwiek autor powieści wiejskich oddał przebogatą rzeczywistość „gadanej” kultury przedpiśmiennej ludu. Zlokalizował akcję tej powieści w rzeczywistej wsi Lipce, którą poznał w okresie pracy na kolei koło Skierniewic, a czas wydarzeń ograniczył do 10 miesięcy w bliżej nieokreślonym XIX-wiecznym „teraz”. Nie historia wyznacza rytm chłopskiego życia, lecz „bezczas” wiecznych powrotów. Konstrukcja Chłopów zdumiewa rygorystyczną prostotą i funkcjonalnością. Cóż prostszego, niż napisać powieść o wsi, dyscyplinując jej akcję poprzez ograniczenie do jednego roku i poprzez osadzenie jej w jednej miejscowości? Tytuły poszczególnych tomów sygnalizują tetralogię w granicach jednego cyklu wegetacyjnego, regulującego odwieczny i powtarzalny rytm życia wiejskiego. Na ten rytm nakłada się – również powtarzalny – kalendarz obrzędowo-religijny. W takich ramach akcji Reymont zlokalizował barwną zbiorowość wiejską z wyraziście wyodrębniającymi się indywidualnościami. Uczestniczą one w skomplikowanym układzie stosunków wzajemnych i nieoczekiwanych obrotach wypadków. Repertuar ludzkich doznań i bogactwa życia duchowego, który można porównywać z repertuarem ksiąg biblijnych i mitów greckich, nie ma niczego z doktrynerskich wymysłów czy dydaktycznej przykładności. Nie doktrynom i mentorstwu wierzy autor Chłopów, lecz ufa swej znajomości życia, mentalności opisywanych ludzi i swemu poczuciu rzeczywistości. Łatwo w tej powieści wskazać momenty bezpruderyjnego naturalizmu (np. niektóre ujęcia erotyki) lub motywy ilustrujące symbolizm. Równie łatwo dowodzić walorów realizmu Chłopów. Żaden jednak z „izmów” nie starczy do opisania tego utworu, bo cechą arcydzieł jest wymykanie się „izmom”.
Powieść tę dwukrotnie filmowano (w 1922 r. w reżyserii E. Modzelewskiego, w 1973 – J. Rybkowskiego), a przetłumaczono na 27 języków.